ROZDZIAŁ 13
- Pański syn
jest zdrowy ! – krzyknął – Od samego początku mu nic nie było. Moja
pielęgniarka przekręciła wyniki i nazwiska. Obok w Sali 25 leży pani Anna
Błaszczkowska. Asystentka źle przeczytała nazwisko. Pański syn jest zdrowy. Przywieziemy
go za 10 min. Jeszcze raz bardzo państwa przepraszam. A oto winowajczyni. –
lekarz pokazał młodą pielęgniarkę.
- Ja ja… -
zaczęła niepewnie – Ja bardzo przepraszam. Moje niedopatrzenie. Nie chciałam żeby tak wyszło. Przepraszam.
- Pani nie
chciała? Wie pani co ja przeżyłam ? Myślałam, że stracę dziecko! - krzyknęła
Agata.
- Wiem,
przepraszam. – powiedziała zakłopotana dziewczyna.
- W dupie mam
pani przeprosiny ! Przez tą godzinę przeżyłam koszmar. Myślałam, że nie zobaczę
swojego dziecka. Że to małe niewinne dziecko umrze ! Nie chce pani widzieć ! –
wykrzyczała Agata.
- Kochanie
już się uspokój. Teraz jest dobrze. – przytulił żonę Kuba i pokazał
pielęgniarce, że ma już iść.
Gdy zamknęły
się drzwi od sali Kuba spojrzał na zapłakaną żonę tulącą się do niego jak małe
dziecko. Była taka bezbronna. Nie dość, że poród ją wykończył to jeszcze ta
sytuacja. Teraz Kuba wiedział, że Bóg go słuchał. A może to jego mama potoczyła
tak los tej sprawy. Nie ważne co było. Teraz się liczyło to, że jego
syn, który jeszcze chwile temu miał mieć nikłe szanse na przeżycie, tak
naprawdę żyje i nic mu nie jest. Ten mały szkrab będzie żył i wypełniał ich
życie radością.
- Uspokój się
już. – pocałował żonę w głowę – Wszystko jest dobrze.
- Co za głupia
dziewczyna, powinni ją zwolnić. – powiedziała jeszcze wściekła Agata.
- Pomyśl, że
ta kobieta obok musi przejść to samo piekło co my. – oznajmił przytulając mocno
żonę.
Po 20
minutach przywieźli syna Błaszczykowskich. Agata od razu podeszła do dziecka i
wzięła go na ręce. Zaczęła go tulić i całować. Jej serce waliło jak oszalałe.
Nie posiadała się ze szczęścia. Wiedziała, że teraz jej syn jest bezpieczny. Nie
pozwoli go skrzywdzić już więcej. Kuba stał i wpatrywał się w żonę i syna.
Chciał aby ta chwila trwała wiecznie. Wyjrzał przez okno i zerkną na niebo „
Dziękuję mamo „ – powiedział. Podszedł do szczęśliwej Agaty i pocałował ją i
syna. Agacie leciały łzy, ale już nie te gorzkie z bólu i żalu tylko te ze
szczęścia.
********
Ewa
zapakowała torby i dała je Łukaszowi aby ten zaniósł do samochodu. Gdy mąż
wyszedł, sprawdziła czy wszystko zabrali i wyszła zakluczając drzwi. Zeszła do
recepcji oddała klucz i poszła do samochodu. Po drodze wstąpili jeszcze się
pożegnać ze znajomymi i ruszyli w drogę powrotną . Po 4 godzinach byli już na
granicy. Łukasz wstąpił jeszcze po zakupy. Ewa została w samochodzie z córką.
Gdy Piszczek wrócił pojechali do domu. Ewa położyła spać córeczkę, rozpakowała
zakupy. Łukasz natomiast poszedł rozpalić w piecu. Gdy wrócił czekała już na
niego kolacja.
- Słuchaj, tu
masz kolację. Ja pojadę do Agaty obiecałam jej. – oznajmiał przytulając się do
męża.
- Teraz
będziesz jechać jest ciemno późno.
- Łukasz
jest grudzień wiadomo, że jest o 18 ciemno. – zaśmiała się. – To jak jadę ok?
- Ale musisz?
– zapytał – Nie możemy jutro jechać?
- Łukasz nie
kombinuj. Godzinkę tylko. – powiedziała Ewa i wyszła się ubierać.
- Godzinkę! –
krzykną śmiejąc się.
- Godzinkę. –
powiedziała Ewa zapinając kurtkę – Idę do usłyszenia.
- Teraz nawet
buzi nie dasz? – zapytał śmiejąc się.
- Oj
przepraszam. – zaśmiała się i dała mu buzi. – Do potem.
- No teraz
lepiej, idź mucho już idź. – zaśmiał się.
Ewa wyszła z
domu. Wsiadła do samochodu i ruszyła do szpitala. Po 30 min była już na
miejscu. Udała się schodami, ponieważ trochę kilo jej przybyło po ciąży. Gdy
była już pod drzwiami od sali w której leżała przyjaciółka, miała mieszane
uczucia. Ale po chwili wahania weszła do środka. Agata leżała i trzymała synka
na rękach. Była sama. Gdy zobaczyła przyjaciółkę od razu się uśmiechnęła.
- Ewa, w
końcu jesteś. - powiedziała uradowana.
- Agata! –
krzyknęła – Jak się masz? Płakałaś?
- Trochę. –
powiedziała –Siadaj.
- Co się
stało opowiadaj szybko. – powiedziała zaciekawiona Ewa siadając.
Kiedy Agata opowiedziała
przyjaciółce co się stało Ewa się rozpłakała. Nie wiedziała, co ma robić.
Wiedziała, że powinna jej coś powiedzieć jakieś słowo otuchy, ale Agata tego
nie lubiła. Zawsze podchodziła racjonalnie do spraw. Była twardą kobietą nie
lubiła jak ktoś się nad nią użalał.
- Przykro mi.
– tylko tyle wydusiła.
- Przestań
ważne, że teraz jest ok. Zobacz jaki on słodki – powiedziała pokazując Ewie
syna.
- Masz rację.
Jest słodki, istny Kuba – powiedziała – Kiedy wychodzisz?
- Jutro o 16
jakoś.
- Może po
ciebie wpadnę? – zaproponowała Ewa.
- Kuba
przyjedzie. – powiedziała – Ale jutro możesz do mnie wpaść.
- Jak dam
radę. Już 20 ? Kurde, ale ten czas leci.
- Szczęśliwi
czasu nie liczą. – powiedziała uśmiechnięta Agata.
- Ty możesz
nie liczyć.. – powiedziała nie dokańczając Ewa. – Idę pa.
- A ty nie
możesz? – zapytała Agata, ale już nie otrzymała odpowiedzi.
Ewa wyszła
szybkim krokiem, nie patrzała gdzie idzie. Wyszła przed szpital i szła na
parking. Trzymała w ręce torebkę, szukając telefonu. Nie patrzała gdzie idzie,
nagle wpadła na jakiegoś chłopaka.
- Oj
przepraszam bardzo, zapatrzyłam się. – oznajmiła.
- Nic się nie
stało, to moja wina. – powiedział dość młody chłopak. – Pomogę pani.
- Nie trzeba,
dam radę. – oznajmiła zawstydzona Ewa.
- Będę
nalegał. – oznajmił uśmiechnięty.
- No cóż,
dobrze. – powiedziała Ewa.
Chłopak pomógł Ewie w zbieraniu rzeczy z torebki. Po czym wyciągną do niej rękę.
- Nazywam się….
______________________________________________________
Macie małego Kamila.