Miesiąc później.
Agata siedziała w
nowiutkiej kuchni w nowiutkim domu w Dortmundzie. Trzymała w ręce niebieską
szklankę i popijała swój ulubiony sok
pomarańczowy. Drugą ręką niestarannie przewracała kartki niemieckiej gazety.
Rozumiała sporo, ale niektóre słowa
były dla niej niezrozumiałe. Niby
już miesiąc mieszka w tym nowym domu, ale nadal czuła się jakoś nieswojo to
nowe otoczenie przytłaczało ją o zniesmaczenie, ale za razem ciekawość jak to
dalej się potoczy. Kuba jak zawsze niewiele czasu spędzał w domu, ale
faktycznie bywał więcej niż wtedy kiedy
mieszkali w Polsce. Agata wzięła ostatni łyk soku i wstała by umyć szklankę.
Odkręciła kran i włożyła ręce w zimną wodę, która przyprawiła ją o gęsią
skórkę. Kuba krzątał się w pokoju i pakował torbę na trening. Kobieta odłożyła
naczynie i poszła pomóc mężowi. Kiedy weszła do pokoju Kuba siedział bezradnie
na kremowym fotelu z torbą treningową obok. Mężczyzna od razu przerzucił wzrok
na żonę i się krzywo uśmiechnął.
- Widziałaś może
moje korki ?
- Jakie? Te nowe czy stare?
- Te nowe Nike Mercurial.
- Ty mi nazwy nie
mów wiesz, że się nie znam na tym. - zaśmiała się - Te różowe?
- O tak te różowe.
Kobieta spojrzała z
rozbawieniem w oczach na męża i znikła za jasnobrązowymi drzwiami. Udała się do
pomieszczenia obok, czyli garderoby. Rozejrzała się po masie ubrań i przeszła
do małej szafki w kącie. Kucnęła, wysunęła szufladę i jej oczom ukazały się
korki. Złapała je niestarannie w swoje zgrabne palce i poszła do męża. Kiedy
weszła do pokoju ten składał spodenki. Agata podeszła do niego i wyciągnęła
ręce ze zgubami.
- Proszę Kuba.
- Ej skąd ty je
wytrzasnęłaś? Przeszukałem garderobę i nic.
- Były w tej szafce
w kącie. Sam je tam ostatnio wkładałeś.
- Więcej ryby
trzeba jeść.
- Oj trzeba trzeba.
Kuba zaśmiał się
tylko i byle jak wcisnął korki do torby po czym dał buziaka żonie w policzek.
Agata się uśmiechnęła i wyszła ubrać Kamila. Gdy weszła do pokoju maluszka
chłopiec już nie spał. Leżał i wpatrywał się w wiszące nad łóżeczkiem zabawki.
Agata wyjęła malca i położyła na łóżku obok. Wyciągnęła z bluzę, spodenki,
czapeczkę, kurtkę, buciki, rękawiczki i podeszła do chłopca. Kamil śmiał się i
fikał nogami. Był ruchliwym chłopcem jak na swój wiek. Bardzo szybko rósł
i z każdym porankiem Agacie wydawało się
że jest większy i większy. Po kilkunastu minutach zeszła z synkiem na dół do
salonu. Włożyła go w nosidełko i sama poszła się ubrać. Trening Kuby miał
rozpocząć się za 30 minut. Mężczyzny nie było już w domu. Agata ubrała kurtkę,
buty i owinęła szyję swoim ulubionym szalikiem wróciła po dziecko i wyszła na
przedsionek. Zakluczyła drzwi i ruszyła długim chodnikiem. Śniegu już prawie
nie było. Wiał lekko chłodnawy wiatr, który powiewał jej jasne włosy. Po chwili
kobieta ujrzała swojego męża i przyjaciół. Ewa stała jak zawsze oparta o
samochód Łukasza i śmiała się. To normalne u niej, jej proste zęby błyszczały w
uśmiechu. Nagle wszyscy zwrócili wzrok
na idącą do nich Błaszczykowską. Najwidoczniej ktoś musiał dostrzec, że idzie.
Agata doszła do Ewy i przytuliła ją na powitanie.
- No hej wy jak
zawsze roześmiani.
- Kuba opowiadał o
swoim niedopatrzeniu. - zaśmiał się Łukasz.
- Dokładnie. - dopowiedziała Ewa.
- Zbieramy się
kochani co? - zapytał rozbawiony Kuba.
Wszyscy kiwnęli
głowami. Agata wsiadła do samochodu Kuby. Zapięła się i synka. Kuba jak zawsze
włączył piosenkę, ale o dziwo nie swoją ulubioną. Kobieta spojrzała na niego
zdziwiona, a ten posłał jej swój słodki uśmiech. Do Signal Iduna Park nie mieli
daleko z niecałe 10 minut. Po 20
minutach chłopacy wybiegli na murawę, a za nimi podążał żwawo Klopp. Po
ustawieniu w rzędzie najwidoczniej mówił im co mają robić dziś na treningu, bo
po chwili rozbiegli się po murawie i zaczęli w parach kopać piłki, a sam Jurgen
podszedł do siedzących na krzesełkach przyjaciółek.
- Witam moje drogie
panie.
- Witamy witamy. -
odpowiedziały chórem.
- Jak tam się
mieszka w naszym cudownym Dortmundzie? - zaśmiał się.
- Mi się dobrze
mieszka. Trochę się gubię, ale to kwestia czasu. - powiedziała uśmiechnięta
Ewa.
- No mi też trochę
nie swojo, ale daję radę. - dopowiedziała Agata.
- Wiecie, że macie
tu mistrza od trudnych spraw. - pokazał na siebie z rozbawieniem.
- Tak tak
największego mistrza pod słońcem. - zaśmiała się Ewa.
- No a nie? Czyżbym
ja Jurgen Klopp wam kłamał? - powiedział zdziwiony.
Kobiety nie
odpowiedziały, bo roześmiały się jak głupie. Te jego miny zawsze były zabawne i
jeszcze na dodatek ten jego ton. Nadawał się do nie jednego kabaretu. Nagle z
oddali usłyszeli dwa bardzo znajome głosy. Wychyliły głowy i ujrzały nikogo
innego jak Mario i Marco śmiejących się z piłkami w ręku. Nie przypadkowo jedna
uderzyła Jurgena w plecy, który zaśmiał się i wywrócił oczami.
- Jurgen byś się
zajął treningiem, a nie podrywaniem naszych przyjaciółek. - krzyknął Mario.
- Ty szans nie masz
za stary. - dodał Marco przybijając żółwika towarzyszowi.
- Żebyś ty czasem
za stary nie był. Czym starszy tym lepszy. - powiedział Klopp.
- Na pewno. Wmawiaj
sobie wmawiaj. - odpyskował rozbawiony Mario.
- Ty Gotze za mądry
nie bądź. - zaśmiał się Klopp i zszedł na murawę.
Minął Reusa i Mario
mierząc ich niby wrogim niby zabawnym spojrzeniem. Pokazał im OK i poszedł do
reszty drużyny. Chłopcy nie czekając na nic poszli do dobrych przyjaciółek się
przywitać. Cmoknęli je na przywitanie w policzki.
- Cześć ty moja
myszko kochana. - zaśmiał się Mario.
- Cześć cześć mądralo
naśmiewasz się z mojej dupy Jurgena? - zapytała Ewa robiąc minę smutnego kotka.
- Już mnie
zdradzasz? Już się zaczyna, ledwo do Dortmundu się przeprowadziła i już mnie
zdradza. - powiedział poważnie.
- Taa. Zdradzam cię
jestem zła. - zaśmiała się.
- Już nie
wymyślajcie debile. - wtrącił Marco przytulając Ewę.
- Wybacz. -
powiedział uśmiechnięty Mario i przytulił Agatę - Jak tam?
- Jakoś leci mądry
Mario. - zaśmiała się.
- No tak tak mądry.
- dopowiedział Marco przytulając Agatę.
- Ale się za wami stęskniłam.
- oznajmiła.
Po chwili na
schodach pojawili się dwaj zazdrośnicy, czyli Łukasz i Kuba. Podeszli do nich
opierając się o krzesełka.
- To co dziś kino
panowie? - zapytał Kuba.
- No jak było tak
ustalone to wtedy tak. - powiedział Marco.
- O 18 się
spotykamy tam gdzie zawsze. - dopowiedział Łukasz - Chodźcie koniec treningu.
Mężczyźni zeszli po
schodach i znikli w tunelu. Kobiety w raz z dziećmi udały się do samochodów
czekając na mężów, którzy zjawili się kilkanaście minut później. Pod domem Błaszczykowskich
byli po kilkunastu minutach. Łukasz umówił się dokładnie z Kubą na wieczorny wypad.
Agata poszła do domu, nakarmiła syna i zeszła robić coś do jedzenia. Wyjęła
makaron i postanowiła zrobić spaghetti, ponieważ miała ochotę na to danie od
tygodnia. Kuba jak zawsze wszedł do domu szmyrgnął torbę obok szafki w
korytarzu rozebrał się i poczłapał do salonu.
- Ekhem torba! -
krzyknęła z kuchni Agata, bo wiedziała, że mąż jej nie zabrał.
- No mam mam. -
zaśmiał się i cofnął po nią.
Po zjedzonym
obiedzie Kuba pozmywał naczynia, a Agata zamiotła podłogę w salonie. O
siedemnastej Błaszczykowski udał się do łazienki aby wziąć prysznic. Przebrał
się w czyste ubrania, ułożył włosy i był gotowy na wyjście z kolegami. Zszedł
do salonu i przytulił Agatę, która siedziała na wygodnej sofie i przegryzała
paluszki.
- O 22 jakoś
wrócimy. Jak coś to będę pod telefonem.
- Yhym leć dam
radę. Zadzwonię żeby Ewka wpadła do mnie i tak sama siedzi pewnie.
- No dobry pomysł.
Pogadacie sobie o waszych kobiecych sprawach. - zaśmiał się.
- Wiadomo. - dała
buziaka mężowi.
- Zbieram się
Piszczu pewnie już idzie.
Wyszedł z salonu,
ubrał kurtkę i udał się w stronę wyjścia. Przeszedł podwórko, wyszedł przez
bramkę i ujrzał Łukasza.
W domu Błaszczykowskich.
Agata słysząc, że
Kuby już nie ma bez wahania sięgnęła po swój telefon i wybrała numer Ewy.
"Hej Ewa, co
robisz? No ja też oglądam telewizję. Nudzi ci się? No to weź do mnie wpadnij.
No to co, że Kamila wykąpana. No weź proszę. No ubierz ją przecież w samochodzie
nie zachoruje. No mówię ci. Dobra czekam. No hej"
Agata wstała,
złożyła kremowy koc i włożyła go do szafy. Dosypała paluszków do kubeczka i
odłożyła na szklany stolik. Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi,
więc podążyła je otworzyć. Ewa nie czekając aż przyjaciółka powie "Wejdź" sama wkroczyła do jej
mieszkania.
- Boże jak zimno
niby śniegu nie ma, a mroźno.
- Widać po twoich
policzkach. - zaśmiała się Agata.
- Czerwone wiem. -
Ewa złapała się za twarz.
Agata wzięła od Ewy
swoją chrześniaczkę i rozebrała ją po czym poszła położyć do pokoju Kamila. Gdy
wróciła Ewa siedziała i oglądała już coś w telewizji.
- Ta znowu i te jej
seriale.
- Ej no Przepis na
życie akurat jest fajny. - zaśmiała się.
- No ujdzie. Może
chcesz wina?
- Nalej. - powiedziała Ewa - I podaj koc, bo
zimno.
Agata rzuciła
przyjaciółce koc i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła z butelką wina i
kieliszkami. Nalały sobie czerwonego wina i degustowały jego słodkawy smak. Po
dwóch godzinach obaliły aż dwie butelki. Nie ukrywajmy były nieco napite. Nagle
usłyszały zgrzytanie klucza w zamku. Do mieszkania weszły znajome głosy.
Chłopacy weszli do salonu w którym siedziały uśmiane kobiety. Marco i Mario
byli zdziwieni, że on wypiły aż dwie butelki wina. Natomiast Ewa i Agata były
zdziwione, że Mario i Marco też są z ich mężami.
- To wam się udało.
- zaśmiał się Marco.
- Nie jesteśmy
napite to tylko wino. - skitowała Agata przytulając Marco.
- Wino tak? -
dopowiedział Mario całując Ewe w policzek.
- Tylko wino.
Łukasza i Kubę
bawiła ta sytuacja, że te ich na co dzień grzeczne żony upiły się winem.
- Dwie butelki
obaliłyście? - zapytał Kuba.
- Szalone. -
powiedział rozbawiony Łukasz.
Nie otrzymali
odpowiedzi, bo dziewczyny były zajęte wygłupianiem się z Mario i Marco.
Zazdrość już powoli nimi zaczynała kierować. Usiedli obok na fotelach i
włączyli sobie FIFĘ dla zabicia czasu. Dziewczyny były zajęte rozmową i
wygłupianiem się z chłopakami nawet nie zważały na obecność swoich mężów.
Łukasz próbował zagadywać swoją żonę byle czym ale bez skutku. Wyszedł z salonu
i poszedł do kuchni poddenerwowany. Kuba poszedł w jego ślady, oparł się o
szafkę i spojrzał na przyjaciela.
- Przepraszam
stary.
- Kuba, za co?
- Za to że ich
zaprosiłem. Nie wiedziałem, że one się upiją i zapomną o nas, że nas kompletnie
oleją.
- Daj sobie na luz.
- Po prostu wiem,
że to doprowadzi do kłótni między wami.
- Norma stary.
Łukasz odwrócił się
do niego plecami i napił się wody. Stał jeszcze tak kilka minut aż usłyszał, że
chłopacy wyszli z mieszkania Błaszczykowskich, a Agata z Ewą gadały jacy to oni
wspaniali nie są. Ewa weszła do kuchni i spojrzała na minę Łukasza która mówiła,
że jest zdenerwowany.
- Co już zazdrosny?
- O ciebie nie co
ty w końcu on jest wspaniały nie to co ja.
- Weź się nad sobą
nie użalaj człowieku już ci to tyle razy tłumaczyłam.
- Tłumacz ile
wlezie przecież Mario jest cudowny.
- No rzeczywiście.
Jebałabym. Taka dupa.
- No to leć. –
powiedział zdenerwowany i wyszedł do pokoju w którym była jego córka. Ewa
wyszła z domu i nie pojawiła się już u Błaszczykowskich.
nie no teraz Ewa przegięła trochę...
OdpowiedzUsuńAle rozdział i tak epicki z resztą jak każdy ;)
Zapraszam do mnie http://teo-patka.blogspot.com/
świetny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;)
Pozdrawiam :*
kocham, kocham, kocham <3 Już się nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńPS: Piłkarze nie trenują na stadionie tylko w centrum treningowym :D
no supppper czekam na następny
OdpowiedzUsuń