30 maja 2013

ROZDZIAŁ 29



Miesiąc później.
Agata siedziała w nowiutkiej kuchni w nowiutkim domu w Dortmundzie. Trzymała w ręce niebieską szklankę i popijała swój ulubiony  sok pomarańczowy. Drugą ręką niestarannie przewracała kartki niemieckiej gazety. Rozumiała sporo, ale  niektóre  słowa  były  dla niej niezrozumiałe. Niby już miesiąc mieszka w tym nowym domu, ale nadal czuła się jakoś nieswojo to nowe otoczenie przytłaczało ją o zniesmaczenie, ale za razem ciekawość jak to dalej się potoczy. Kuba jak zawsze niewiele czasu spędzał w domu, ale faktycznie bywał więcej niż wtedy kiedy  mieszkali w Polsce. Agata wzięła ostatni łyk soku i wstała by umyć szklankę. Odkręciła kran i włożyła ręce w zimną wodę, która przyprawiła ją o gęsią skórkę. Kuba krzątał się w pokoju i pakował torbę na trening. Kobieta odłożyła naczynie i poszła pomóc mężowi. Kiedy weszła do pokoju Kuba siedział bezradnie na kremowym fotelu z torbą treningową obok. Mężczyzna od razu przerzucił wzrok na żonę i się krzywo uśmiechnął.
- Widziałaś może moje korki ?
-  Jakie? Te nowe czy stare?
-  Te nowe Nike Mercurial.
- Ty mi nazwy nie mów wiesz, że się nie znam na tym. - zaśmiała się - Te różowe?
- O tak te różowe.
Kobieta spojrzała z rozbawieniem w oczach na męża i znikła za jasnobrązowymi drzwiami. Udała się do pomieszczenia obok, czyli garderoby. Rozejrzała się po masie ubrań i przeszła do małej szafki w kącie. Kucnęła, wysunęła szufladę i jej oczom ukazały się korki. Złapała je niestarannie w swoje zgrabne palce i poszła do męża. Kiedy weszła do pokoju ten składał spodenki. Agata podeszła do niego i wyciągnęła ręce ze zgubami.
- Proszę Kuba.
- Ej skąd ty je wytrzasnęłaś? Przeszukałem garderobę i nic.
- Były w tej szafce w kącie. Sam je tam ostatnio wkładałeś.
- Więcej ryby trzeba jeść.
- Oj trzeba trzeba.
Kuba zaśmiał się tylko i byle jak wcisnął korki do torby po czym dał buziaka żonie w policzek. Agata się uśmiechnęła i wyszła ubrać Kamila. Gdy weszła do pokoju maluszka chłopiec już nie spał. Leżał i wpatrywał się w wiszące nad łóżeczkiem zabawki. Agata wyjęła malca i położyła na łóżku obok. Wyciągnęła z bluzę, spodenki, czapeczkę, kurtkę, buciki, rękawiczki i podeszła do chłopca. Kamil śmiał się i fikał nogami. Był ruchliwym chłopcem jak na swój wiek. Bardzo szybko rósł i  z każdym porankiem Agacie wydawało się że jest większy i większy. Po kilkunastu minutach zeszła z synkiem na dół do salonu. Włożyła go w nosidełko i sama poszła się ubrać. Trening Kuby miał rozpocząć się za 30 minut. Mężczyzny nie było już w domu. Agata ubrała kurtkę, buty i owinęła szyję swoim ulubionym szalikiem wróciła po dziecko i wyszła na przedsionek. Zakluczyła drzwi i ruszyła długim chodnikiem. Śniegu już prawie nie było. Wiał lekko chłodnawy wiatr, który powiewał jej jasne włosy. Po chwili kobieta ujrzała swojego męża i przyjaciół. Ewa stała jak zawsze oparta o samochód Łukasza i śmiała się. To normalne u niej, jej proste zęby błyszczały w uśmiechu.  Nagle wszyscy zwrócili wzrok na idącą do nich Błaszczykowską. Najwidoczniej ktoś musiał dostrzec, że idzie. Agata doszła do Ewy i przytuliła ją na powitanie.
- No hej wy jak zawsze roześmiani.
- Kuba opowiadał o swoim niedopatrzeniu. - zaśmiał się Łukasz.
- Dokładnie. - dopowiedziała Ewa.
- Zbieramy się kochani co? - zapytał rozbawiony Kuba.
Wszyscy kiwnęli głowami. Agata wsiadła do samochodu Kuby. Zapięła się i synka. Kuba jak zawsze włączył piosenkę, ale o dziwo nie swoją ulubioną. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona, a ten posłał jej swój słodki uśmiech. Do Signal Iduna Park nie mieli daleko z niecałe 10 minut. Po  20 minutach chłopacy wybiegli na murawę, a za nimi podążał żwawo Klopp. Po ustawieniu w rzędzie najwidoczniej mówił im co mają robić dziś na treningu, bo po chwili rozbiegli się po murawie i zaczęli w parach kopać piłki, a sam Jurgen podszedł do siedzących na krzesełkach przyjaciółek.
- Witam moje drogie panie.
- Witamy witamy. - odpowiedziały chórem.
- Jak tam się mieszka w naszym cudownym Dortmundzie? - zaśmiał się.
- Mi się dobrze mieszka. Trochę się gubię, ale to kwestia czasu. - powiedziała uśmiechnięta Ewa.
- No mi też trochę nie swojo, ale daję radę. - dopowiedziała Agata.
- Wiecie, że macie tu mistrza od trudnych spraw. - pokazał na siebie z rozbawieniem.
- Tak tak największego mistrza pod słońcem. - zaśmiała się Ewa.
- No a nie? Czyżbym ja Jurgen Klopp wam kłamał? - powiedział zdziwiony.
Kobiety nie odpowiedziały, bo roześmiały się jak głupie. Te jego miny zawsze były zabawne i jeszcze na dodatek ten jego ton. Nadawał się do nie jednego kabaretu. Nagle z oddali usłyszeli dwa bardzo znajome głosy. Wychyliły głowy i ujrzały nikogo innego jak Mario i Marco śmiejących się z piłkami w ręku. Nie przypadkowo jedna uderzyła Jurgena w plecy, który zaśmiał się i wywrócił oczami.
- Jurgen byś się zajął treningiem, a nie podrywaniem naszych przyjaciółek. - krzyknął Mario.
- Ty szans nie masz za stary. - dodał Marco przybijając żółwika towarzyszowi.
- Żebyś ty czasem za stary nie był. Czym starszy tym lepszy. - powiedział Klopp.
- Na pewno. Wmawiaj sobie wmawiaj. - odpyskował rozbawiony Mario.
- Ty Gotze za mądry nie bądź. - zaśmiał się Klopp i zszedł na murawę.
Minął Reusa i Mario mierząc ich niby wrogim niby zabawnym spojrzeniem. Pokazał im OK i poszedł do reszty drużyny. Chłopcy nie czekając na nic poszli do dobrych przyjaciółek się przywitać. Cmoknęli je na przywitanie w policzki.
- Cześć ty moja myszko kochana. - zaśmiał się Mario.
- Cześć cześć mądralo naśmiewasz się z mojej dupy Jurgena? -  zapytała  Ewa robiąc minę smutnego kotka.
- Już mnie zdradzasz? Już się zaczyna, ledwo do Dortmundu się przeprowadziła i już mnie zdradza. - powiedział poważnie.
- Taa. Zdradzam cię jestem zła. - zaśmiała się.
- Już nie wymyślajcie debile. - wtrącił Marco przytulając Ewę.
- Wybacz. - powiedział uśmiechnięty Mario i przytulił Agatę - Jak tam?
- Jakoś leci mądry Mario. - zaśmiała się.
- No tak tak mądry. - dopowiedział Marco przytulając Agatę.
- Ale się za wami stęskniłam. - oznajmiła.
Po chwili na schodach pojawili się dwaj zazdrośnicy, czyli Łukasz i Kuba. Podeszli do nich opierając się o krzesełka.
- To co dziś kino panowie? - zapytał Kuba.
- No jak było tak ustalone to wtedy tak. - powiedział Marco.
- O 18 się spotykamy tam gdzie zawsze. - dopowiedział Łukasz - Chodźcie koniec treningu.
Mężczyźni zeszli po schodach i znikli w tunelu. Kobiety w raz z dziećmi udały się do samochodów czekając na mężów, którzy zjawili się kilkanaście minut później. Pod domem Błaszczykowskich byli po kilkunastu minutach. Łukasz umówił się dokładnie z Kubą na wieczorny wypad. Agata poszła do domu, nakarmiła syna i zeszła robić coś do jedzenia. Wyjęła makaron i postanowiła zrobić spaghetti, ponieważ miała ochotę na to danie od tygodnia. Kuba jak zawsze wszedł do domu szmyrgnął torbę obok szafki w korytarzu rozebrał się i poczłapał do salonu.
- Ekhem torba! - krzyknęła z kuchni Agata, bo wiedziała, że mąż jej nie zabrał.
- No mam mam. - zaśmiał się i cofnął po nią.
Po zjedzonym obiedzie Kuba pozmywał naczynia, a Agata zamiotła podłogę w salonie. O siedemnastej Błaszczykowski udał się do łazienki aby wziąć prysznic. Przebrał się w czyste ubrania, ułożył włosy i był gotowy na wyjście z kolegami. Zszedł do salonu i przytulił Agatę, która siedziała na wygodnej sofie i przegryzała paluszki.
- O 22 jakoś wrócimy. Jak coś to będę pod telefonem.
- Yhym leć dam radę. Zadzwonię żeby Ewka wpadła do mnie i tak sama siedzi pewnie.
- No dobry pomysł. Pogadacie sobie o waszych kobiecych sprawach. - zaśmiał się.
- Wiadomo. - dała buziaka mężowi.
- Zbieram się Piszczu pewnie już idzie.
Wyszedł z salonu, ubrał kurtkę i udał się w stronę wyjścia. Przeszedł podwórko, wyszedł przez bramkę i ujrzał Łukasza. 

W domu Błaszczykowskich.
Agata słysząc, że Kuby już nie ma bez wahania sięgnęła po swój telefon i wybrała numer Ewy.
"Hej Ewa, co robisz? No ja też oglądam telewizję. Nudzi ci się? No to weź do mnie wpadnij. No to co, że Kamila wykąpana. No weź proszę. No ubierz ją przecież w samochodzie nie zachoruje. No mówię ci. Dobra czekam. No hej"
Agata wstała, złożyła kremowy koc i włożyła go do szafy. Dosypała paluszków do kubeczka i odłożyła na szklany stolik. Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi, więc podążyła je otworzyć. Ewa nie czekając aż przyjaciółka powie "Wejdź" sama wkroczyła do  jej mieszkania.
- Boże jak zimno niby śniegu nie ma, a mroźno.
- Widać po twoich policzkach. - zaśmiała się Agata.
- Czerwone wiem. - Ewa złapała się za twarz.
Agata wzięła od Ewy swoją chrześniaczkę i rozebrała ją po czym poszła położyć do pokoju Kamila. Gdy wróciła Ewa siedziała i oglądała już coś w telewizji.
- Ta znowu i te jej seriale.
- Ej no Przepis na życie akurat jest fajny. - zaśmiała się.
- No ujdzie. Może chcesz wina?
Nalej. - powiedziała Ewa - I podaj koc, bo zimno.
Agata rzuciła przyjaciółce koc i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła z butelką wina i kieliszkami. Nalały sobie czerwonego wina i degustowały jego słodkawy smak. Po dwóch godzinach obaliły aż dwie butelki. Nie ukrywajmy były nieco napite. Nagle usłyszały zgrzytanie klucza w zamku. Do mieszkania weszły znajome głosy. Chłopacy weszli do salonu w którym siedziały uśmiane  kobiety. Marco i Mario byli zdziwieni, że on wypiły aż dwie butelki wina. Natomiast Ewa i Agata były zdziwione, że Mario i Marco też są z ich mężami.
- To wam się udało. - zaśmiał się Marco.
- Nie jesteśmy napite to tylko wino. - skitowała Agata przytulając Marco.
- Wino tak? - dopowiedział Mario całując Ewe w policzek.
- Tylko wino.
Łukasza i Kubę bawiła ta sytuacja, że te ich na co dzień grzeczne żony upiły się winem.
- Dwie butelki obaliłyście? - zapytał Kuba.
- Szalone. - powiedział rozbawiony Łukasz.
Nie otrzymali odpowiedzi, bo dziewczyny były zajęte wygłupianiem się z Mario i Marco. Zazdrość już powoli nimi zaczynała kierować. Usiedli obok na fotelach i włączyli sobie FIFĘ dla zabicia czasu. Dziewczyny były zajęte rozmową i wygłupianiem się z chłopakami nawet nie zważały na obecność swoich mężów. Łukasz próbował zagadywać swoją żonę byle czym ale bez skutku. Wyszedł z salonu i poszedł do kuchni poddenerwowany. Kuba poszedł w jego ślady, oparł się o szafkę i spojrzał na przyjaciela.
- Przepraszam stary.
- Kuba, za co?
- Za to że ich zaprosiłem. Nie wiedziałem, że one się upiją i zapomną o nas, że nas kompletnie oleją.
- Daj sobie na luz.
- Po prostu wiem, że to doprowadzi do kłótni między wami.
- Norma stary.
Łukasz odwrócił się do niego plecami i napił się wody. Stał jeszcze tak kilka minut aż usłyszał, że chłopacy wyszli z mieszkania Błaszczykowskich, a Agata z Ewą gadały jacy to oni wspaniali nie są. Ewa weszła do kuchni i spojrzała na minę Łukasza która mówiła, że jest zdenerwowany.
- Co już zazdrosny?
- O ciebie nie co ty w końcu on jest wspaniały nie to co ja.
- Weź się nad sobą nie użalaj człowieku już ci to tyle razy tłumaczyłam.
- Tłumacz ile wlezie przecież Mario jest cudowny.
- No rzeczywiście. Jebałabym. Taka dupa.
- No to leć. – powiedział zdenerwowany i wyszedł do pokoju w którym była jego córka. Ewa wyszła z domu i nie pojawiła się już u Błaszczykowskich.

4 komentarze:

  1. nie no teraz Ewa przegięła trochę...
    Ale rozdział i tak epicki z resztą jak każdy ;)
    Zapraszam do mnie http://teo-patka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ;D
    czekam na następny ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham, kocham, kocham <3 Już się nie mogę doczekać następnego :)
    PS: Piłkarze nie trenują na stadionie tylko w centrum treningowym :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no supppper czekam na następny

    OdpowiedzUsuń

Powered By Blogger